Palrawdziwa historia młodej dziewczyny
Wszystko co tutaj zostanie napisane bierze sie ze mnie. Z mojego wnetrza, z mojego zycia, z moich lęków i niepewnosci.
Probowalam juz wszystkiego zeby sie wyleczyc ale czasami chyba potrzeba wyrzucic cos z siebie, przelać na papier, a nastepnie spalić i zapomniec że kiedykolwiek w nas siedzialo. Wydaje mi sie ze jestem emocjonalnie zniszczona. Moze to wynikac z faktu ze nigdy w zyciu nikt nie dal mi poczucia bezpieczeństwa. Poczynajac od moich rodzicow, konczac na wielu nieudanych zwiazkach z mezczyznami z ktorymi nawet tak na prawde nie chcialam byc. Nigdy w zyciu nie czulam sie kochana ani doceniona. Musiałam zawsze zachowywać sie wedle ustalonego schematu. Tak żeby nie urazić mojego taty lub tak żeby obronic moja mame przed jego gniewem. Zawsze musialam byc taka jaką inni chcieli mnie widziec. Nigdy nie moglam pokazac swoich prawdziwych emocji. W rezultacie teraz mam 28 lat i jest we mnie pełno żalu i smutku mimo iż usilnie twierdze że to co sie wydarzylo kiedys nie ma na mnie zadnego wplywu. Owszem ma. Do tej pory potrafie plakac pol nocy bez powodu. Czuje sie nierozumiana i smutna. Nie potrafie cieszyc sie malymi rzeczami poniewaz za rogiem ciagle kryje sie strach. Szalę goryczy przechylil zwiazek dzieki ktoremu jak wtedy mi sie wydawalo nareszcie nauczylam sie kochac drugiego czlowieka. Nic bardziej mylnego. Pozwalałam sobie na bycie upokarzaną kazdego dnia. Mimo ze moj chlopak nie stosował fizycznej przemocy wobec mnie, to zniszczył mnie od środka. Pozwolił mi wierzyć że jestem nic nie wartym czlowiekiem ktorego nie warto pokochać. Bardzo często slyszalam ze jestem glupia albo ze jestem idiotka. Nigdy nie przeprosił za nic co od niego uslyszalam. Po czterech latach związku po prostu mnie zdradził. Byc moze zdarzalo sie to wczesniej ale bylam zbyt zaślepiona zeby to dostrzec. Pomyslicie pewnie ze od niego odeszlam...Nie mialam tyle odwagi. Mimo wszystkiego co mi zrobil nadal chcialam z nim byc. Uwazalam ze to jest ten jedyny ze bez niego nie znacze nic. Straciłam swoja tozsamosc. Stracilam pasje, stracilam przyjaciol rodzine. Zostalam sama w obcym kraju ze złamanym sercem. Poniżałam sie dalej. Błagałam, prosiłam, szantażowałam. Wszystko na nic. Nie chciał mnie znać. Po prostu odszedł wierząc ze dziewczyna dla ktorej mnie porzucil pokocha go tak jak ja. Zostałam sama w pustym mieszkaniu. Nie potrafiłam nawet wyrzucic jego starych klapków. Codziennie liczyłam na to że to zły sen i on za chwile pojawi sie w drzwiach. Tak jednak nie było. Rzuciłam sie w wir pracy, alkoholu, imprez i koleżanek. Wieczorami nie mogąc wytrzymać swojego emocjonalnego bólu wiłam się w płaczu po podłodze. Na zewnatrz jednak zawsze nosilam usmiech. W akcie desperacji zaczełam szukać ratunku w czymś co dzisiaj brzmi dla mnie po prostu żałosnie. Magia. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co to piekło. Zaczęłam szukać osoby ktora moglaby mi pomoc odzyskac partnera. Na forum internetowym znalazłam namiary do Pani która zajmowała sie takimi sprawami. Bez zastanowienia napisałam i bylam w stanie zaplacic kazda kwote za mezczyzne który po prostu miał mnie w dupie. Dostałam materiały i wskazówki. Glównie mówily o tym ze musze zajac sie soba i afirmowac powrot ukochanej osoby. Instrukcja zawierała również kilka rytuałow ktore musze wykonac aby odzyskac ukochanego. Wierzyłam w to tak mocno że teraz wiem ze magia nie istnieje a była to jedynie moc sprawcza moich myśli. Moje życie zaczęło krecic sie wokół cyklu rytualnego. Wkładałam w to całą energie i caly wolny czas. Zrezygnowałam ze znajomych, z imprez. Skupiłam sie tylko na tym. Pamiętam ze nie bylo we mnie za grosz zwatpienia. Wiedzialam ze to zadziala po prostu to wiedzialam. Nie mialam momentu zawahania.